Lunch w czasie pracy lub obiadokolacja po jej skończeniu? Jadłodajnia u Jana to kolejne miejsce w Hucie serwujące specjały domowej kuchni w przystępnych cenach. Czy warto tu zawitać?
Jadłodajnia mieszcząca się w pawilonie na os. Kolorowym 10 jest lokalem o klasę wyższym od baru mlecznego. Nowe miejsce wygląda schludnie i przyjemnie, jednocześnie nie próbuje na siłę udawać wyszukanej restauracji. I bardzo dobrze – tutaj przychodzi się, aby dobrze i tanio zjeść, zaproszenie tutaj kogoś na randkę nie wchodzi w grę.
Cieszą zieleń na ścianach i kwiaty na białych stołach. Jadłodajni brakuje jednak czegoś, co uczyniłoby ją trochę bardziej przytulną. Właścicielom polecamy wizytę w Kuchence, gdzie ten element dopracowano do perfekcji.
Nie mieliśmy problemów z zajęciem stolika, ale w okolicach godziny 17-tej w lokalu wciąż znajdowało się sporo gości. To dobry znak. Z wtorkowego menu wybraliśmy pierogi z mięsem i kapustą (obowiązkowo ze skwarkami!) oraz filet drobiowy nadziewany suszonymi pomidorami z sosem koperkowym.
Plus za to, że na zamówione dania nie musieliśmy długo czekać. Pojawiły się one na naszych stołach dosłownie w kilka minut po odejściu od kasy. Niestety sporo do życzenia pozostawiał sposób ich podania. O ile pierogi wyglądały po prostu jak pierogi, tak filet prawie w całości oblany rzadkim zielonym sosem przypominał niesmaczny posiłek szpitalny.
Jedzenia nie można jednak oceniać wyłącznie po wyglądzie. Na szczęście w smaku okazało się ono o wiele lepsze, chociaż mamy różne zdania odnośnie pierogów.
Zacznijmy od okropnie wyglądającego, ale za to świetnie smakującego fileta. Zamówienie tej pozycji z menu było strzałem w dziesiątkę. Mięso było dobrej jakości, a do tego odpowiednio je upieczono. Nadzienie w postaci suszonych pomidorów nadawało całości przyjemnego, słonego posmaku. Palce lizać!
W cenie dania (16 złotych) można było dobrać jedną z surówek oraz dodatek w postaci kaszy lub ziemniaków. Na pochwałę zasługuje też wielkość porcji – bez najmniejszego problemu zaspokoiła ona potrzeby głodnego, męskiego podniebienia. Wspomniany wcześniej sos koperkowy był po prostu poprawny. Na talerzu znalazło się go zdecydowanie za dużo.
Pierogi, czyli klasyka tego typu miejsc, podzieliły nasze opinie. Wspólnie twierdzimy, że mogłyby być lepsze. Przy czym jedno z nas upiera się, że drugi raz z pewnością by ich nie zamówiło, drugie uważa, że były jak najbardziej zjadliwe, chociaż rozgotowane.
Za wszystko zapłaciliśmy 25 złotych, ale trzeba przy tym zaznaczyć, iż filet był najdroższą pozycją w menu. Obiad dnia, na który już się spóźniliśmy, kosztuje 13,50 – to naprawdę dobra cena. Za zupę nie zapłacimy tu więcej niż 6 złotych. Drugie dania mieszczą się w przedziale 10 – 16 złotych z wyjątkiem bigosu, który dostaniemy już za 6,50.
Jadłodajnia u Jana jest czynna w godzinach 11-19 (dni robocze) i od 11 do 16 w weekendy. Kiedy najdzie was ochota na coś „domowego” w pracy, to śmiało wpadnijcie tutaj. Czy wspomnieliśmy już, że dania stąd można zamówić wraz z dowozem?
U Jana, coraz gorzej. Naleśniki ze serem fuj, naleśnik ciepły ser w środku zimny i kwaśny , żeberka polane ochybnym sosem. W niektóre dni na potrawy się czeka długo, odnosząc wrażenie, że pobiegnięto po produkty. Kluski leniwe to sama mąka , widać tylko pare kropek sera.
PolubieniePolubienie
Czyżby już rutyna ? szkoda bo zapowiadało się fajnie
PolubieniePolubienie
Byłam tam kilka razy. Potrawy średniej jakości ,ale dało się zjeść.Dziś zamówiłam łazanki,spróbowałam i zrobiło mi się niedobrze i to dosłownie.Czegoś tak obrzydliwego nigdy nie jadłam.Kiedy grzecznie zwróciłam danie z uwagą że niesmaczne,pani kierowniczka tylko powtórzyła co powiedziałam i nawet nie przeprosiła..O zwrocie pieniędzy czy propozycji innego dania nie było mowy.
PolubieniePolubienie